wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 7

- Tak, wróciłem córeczko.- ten głos, ta twarz, styl... w ogóle się nie zmienił, pomijając fakt, że ma blizne na czole po prawej stronie. A no i jeszcze jedno... powinien być martwy.
- Co ty tu do jasnej cholery robisz?!- spytałam a mój ojciec się zaśmiał. Mimo to wciąż widziałam w jego oczach dobro, miłość, troskę.
- Nie takiego powitania oczekiwałem.
- No widzisz, bo ja w ogóle niczego nie oczekiwałam. Myślałam, że jesteś no wiesz. Martwy?! Pamiętasz? 11 grudnia, wypadek, policja, zepchnięcie? Bo ja tak. Aż za dobrze, już prawie oswajałam się z myślą, że nie żyjesz. Że odszedłeś na zawsze...- po moich policzkach ponownie tego dnia spłynęły łzy. Widziałam jak nerwowo przełyka śline.
- Cami, prosze wybacz mi...- powiedział.
- Wiesz co tato? Wolę myśleć, że nie żyjesz.- szepnęłam, po czym zatrzasnęłąm mu drzwi przed nosem. Zsunęłam się po nich i zaczęłam głośno płakać. Z jednej strony wiem, że zrobił to by nas chronić a z drugiej nie portafię mu wybaczyć, że nas opuścił. Że nie było go tu. Zacisnęłam usta w cienką linię. Po chwili poczułam wibracje w telefonie, które oznaczały przyjście sms'a. Wyjęłam komórkę i przejechałam palcem po ekranie. "Idę na nocny seans z Paige, wrócę rano."- napisała mi sms's rodzicielka. No tak. Już się pogubiłam. Ja tu jestem dzieckiem czy ona? Ale w sumie lepiej, że nie przyjdzie do domu. Nie będzie zadawać pytań czemu tak wyglądam. Oczywiście mam na myśli moje zapuchnięte oczy. Odpisałam zwykłe okej. Nie zdążyłam schować telefonu, gdy przyszedł kolejny sms, tym razem z nieznanego numeru. Ponownie spojrzałam na wyświetlacz, to był Niall. Szybko odpisałam i równie szybko dostałam odpowiedź. Nawet nie odpisałam a ktoś już dobijał się do drzwi. Wstałam, po czym je otworzyłam. Blondyn bez zbędnych słów mocno mnie w siebie wtulił. Przylgnęłam do jego torsu.
- Czego on chciał?- spytał.
- Nie wiem, nie rozmawiałam z nim za długo.- odpowiedziałam zalana łzami.
- Spokojnie sweetie, już dobrze.- szeptał mi do ucha. Objęłam go rękami w pasie i spojrzałam mu w oczy.
- Mam ochotę cię pocałować, i to wcale nie jest wina alkoholu.- szepnęłam.
- Cami...- zaczął, ale nie dałam mu dokończyć.
- Chcesz tego, prawda?- spytałam.
- Chcę, ale nie mogę.
- Czemu?
- Twój ojciec zabronił.
- Słucham?!- powiedziałam zdenerwowana. Wtedy słowo wściekłość było nic nie znaczącym uczuciem, które w danej chwili odczuwałam.
- Camile...- powiedział widząc rozpacz w moich oczach.
- Co?- odpowiedziałam zła na cały świat.
- Pocałuj mnie...- szepnął niepewnie. Na moją twarz wstąpił lekki uśmieszek. Byłam zadowolona z jego słów. Tak bardzo pragnęłam dotknąć wargami jego ust. Chwyciłam jego twarz w ręce a dłonie chłopaka oplotły moją talię. Był taki delikatny. Powoli zbliżyłam się do niego i przywarłam swoimi ustami do jego. Na początku lekko się muskaliśmy, w pewnym momencie blondyn wysunął język tym samym prosząc o wstęp do moich ust, którego oczywiście mu udzieliłam. Nasze języki tworzyły zgrany zespół, idealnie do siebie pasowały. Po parunastu sekundach oderwaliśmy się od siebie by zaczerpnąć powietrza. Niall pocałował mnie delikatnie w nos, po czym otarł go o mój. Oboje się uśmiechnęliśmy.
- To było...- szepnął.
- Tak wiem...- odpowiedziałam wtulona w jego rozgrzane ciało.- Chcesz zostać na noc?- spytałam.
- Okej.- powiedział, po czym zaczął iść w stronę salonu. Usiadł na kanapie i spojrzał na mnie.
- Co ty robisz?- zapytałam roześmiana.
- No a gdzie mam spać?
- Ze mną.- po tych słowach na twarz chłopaka wstąpił słodki rumieniec. Złapałam go za rękę i wcześniej zamykając drzwi poszliśmy na górę. Poszłam do łazienki, w której przebrałam się w piżamę. Gdy weszłam do sypialni Niall leżał już na łóżku w samych bokserkach. Położyłam się obok niego. Niebieskooki warknął niezadowolony i przyciągnął mnie do siebie.
- Tak lepiej.- powiedział i wtulił mnie w swoje ciało. Zaciągnęłam się jego zapachem, po czym spojrzałam w jego piękne błękitne oczy.
- Dobranoc Niall.- szepnęłam.
- Dobranoc sweetie.- odszepnął. Miło było zasypiać mając go u swego boku. Rano obudziły mnie promienie słońca.
- O matko.- szepnęłam, gdy słońce wdarło się do moich oczu.
- Nie śpisz już?- blondyn pocałował mnie w czoło.
- Jak widać nie. Która godzina?- spytałam uśmiechnięta patrząc w jego oczy.
- 10:34.- powiedział. Wstałam z łóżka i podeszłam do lustra. Niall poszedł za mną i objął mnie od tyłu. Związałam włosy w luźnego kucyka. Nagle usłyszałam samochód podjeżdżający pod dom.
- Kto to?- spytałam. Blondyn wyjrzał za okno. Widziałam jak jego mięśnie się napinają.- Niall kto przyjechał?- powtórzyłam.
- Twój ojciec.- szepnął.



NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 25-30 KOMENTARZY
WIEM, ŻE DUŻO, ALE TO WAŻNY ROZDZIAŁ W HISTORII TEGO BLOGA

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 6

Po prostu nie mogłam w to uwierzyć. Kilkanaście, może nawet kilka metrów ode mnie stał mój ojciec.
- Camile? Wszystko okej?- spytał Conor, na szczęście nie musiałam mu odpowiadać. Jego telefon zadzwonił a on odszedł by porozmawiać. W tym czasie ja przeżywałam jakby stratę ojca na nowo. Patrzył mi w oczy, a jego twarz nie wykazywała choćby cienia emocji.
- Ej! Nie uwierzysz, Kath odwołali zajęcia i już tu jedzie.- powiedział. W duchu dziękowałam przyjaciółce.
- To ja pójdę a wy spędzicie razem romantyczny wieczór. Z resztą właśnie sobie przypomniałam, że... muszę się pouczyć. Pa.- wcisnęłam blondynowi bilet to ręki, po czym odeszłam.
- No dobra, pa...- usłyszałam za sobą zdezorientowany głos Conora. Czułam jak do moich oczu cisną się łzy. Szłam chodnikiem i właśnie mijałam Niall'a i mojego teoretycznie zmarłego ojca. W ogóle nie zareagowali, żadnej reakcji... zero. Zacisnęłam usta w cienką linię a łzy same wydostały się na wolność. Powoli spłynęły po moich zaróżowionych policzkach. Rozpuściłam włosy by nikt nie widział, że płaczę. Po około piętnastu minutach doszłam do domu. Mamy jeszcze nie było. Weszłam do kuchni i zgniotłam w ręku kartkę, którą jej napisałam. Bezwładnie osunęłam się po ścianie i ponownie pozwoliłam łzom spłynąć po moich policzkach. Zacisnęłam dłonie w pięści i zaczęłam walić nimi o kolana. Po parunastu minutach wyładowania uspokoiłam się. Wzięłam kilka głębokich wdechów i wydechów, po czym poszłam na górę do swojego pokoju. Otworzyłam drzwi i mnie po prostu zatkało. Na łóżku siedział Niall z butelką bourbonu. Gdy mnie zauważył odstawił trunek na bok i spojrzał na mnie.
- Co ty tu robisz?- spytałam jednocześnie przechodząc do garderoby. Zostawiłam na sobie shorty, lecz zdjęłam sweter i zamieniłam go na luźny tshirt.
- Wiem, że potrzebujesz się do kogoś teraz przytulić...- szepnął.
- I co myślisz, że tą osobą jesteś ty?- zapytałam. Na moje słowa blondyn spoważniał.
- Nie wiem być może. Na prawdę interesuje mnie twój los sweetie...
- Nie znasz mnie Niall. Nie może ci zależeć na osobie, której nie znasz.
- A jednak.- powiedział, po czym zbliżył się do mnie i zamknął mnie w szczelnym uścisku. Niepewnie wtuliłam się w jego tors i zaciągnęłam zapachem jego perfum. Po moim policzku spłynęła pojedyńcza łza, która od razu wchłonęła się w białą koszulkę niebieskookiego. Chłopak położył dłoń na mojej głowie i delikatnie zaczął ją gładzić.
- Wszystko będzie dobrze.- wyszeptał.
- A skąd wiesz?- odszepnęłam.
- Zaufaj mi.- powiedział, po czym musnął ustami moje czoło.- Mam coś dla ciebie.- wskazał palcem na leżącą na łóżku whiskey.
- Nie pije...- powiedziałam.
- Myślę, że raz możesz złamać swoje zasady.
- Zasad się nie łamie, są po to by ich przestrzegać.- zacytowałam bliską mi osobę.
- Twój ojciec tak mówił?
- Może.- powiedziałam, a na moje twarzy zagościł lekki uśmiech. Niall usiadł na łóżku i posadził mnie sobie na kolanach. Jego ręka oplotła moją talię. Odkręcił butelkę i wziął pierwszego łyka. Po chwili sama zatapiałam smutki w alkoholu. Pierwszy łyk a moje gardło się pali. Drugi już lepiej. Trzeci nadal pali ale da się znieść. Upijam łyki jeden za drugim, nagle czuje jak w mojej głowie szumi.
- Dobra nowicjuszu, wystarczy.- powiedział zabierając mi butelkę. Wytarłam ręką mokre usta i spojrzałam w niebieskie tęczówki chłopaka.
- Pomaga.- szepnęłam.- Poza tym... czuje się taka odważna, silna, potężna.- powiedziałam, po czym wstałam.
- Odważna?- spytał jednocześnie cicho się śmiejąc.
- Tak. No bo, gdybym nie była odważna czy zrobiłabym tak?- usiadłam okrakiem na Niall'u.- Albo tak?- zaczęłam całować jego szyję. Blondyn położył ręce na moich ramionach, po czym lekko mnie odepchnął.
- Jesteś pijana Cami.- powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Nie jestem.- odpowiedziałam i wróciłam do ssania jego skóry. Niebieskooki przechylił głowę w prawo.
- Niestety jesteś.- po tych słowach zdjął mnie z siebie.- Mogę cię gdzieś jutro zabrać?
- To randka?- zagryzłam delikatnie wargę, po czym się wyszczerzyłam.
- Możliwe.- powiedział i złapał mnie za rękę. Zeszliśmy razem na dół, oparłam się o ścianę i zaczęłam patrzeć na Niall'a. Chłopak nałożył swoją czarną skórzaną kurtkę i mocno mnie przytulił.
- Do zobaczenia Camile.- otworzył drzwi i spojrzał na mnie.
- A buziak?- zrobiłam z ust dzióbka na co niebieskooki się zaśmiał.
- Jak już powiedziałem jesteś pijana.
- Ty mnie upiłeś.
- Wiem, i przepraszam.- powiedział, po czym pocałował mnie w czoło i wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi i zadowolona oparłam się o nie. Alkohol robi swoje, ale podoba mi się to. Podoba mi się również to jak na mnie patrzy... moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi. "Oh Niall czego zapomniałeś?"- spytałam się w myślach.
- Wróciłeś?- otworzyłam drzwi z impetem myśląc, że zobaczę w nich blondyna.
- Tak, wróciłem córeczko.- ten głos, ta twarz, styl... w ogóle się nie zmienił, pomijając fakt, że ma blizne na czole po prawej stronie. A no i jeszcze jedno... powinien być martwy.

NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 20 KOMENTARZY
(mam nadzieję, że się postaracie bo mam wene i już zaczynam pisać nowe rozdziały)
Myślę, że wyszło okej... jeśli mam być szczera to mi się całkiem podoba, ale to już wy ocenicie.




czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 5

- Nie jestem pewien.- powiedział Niall.
- A ja tak, wchodźcie.- no i się zacznie. W końcu dowiem się prawdy. Otworzyłam drzwi do mojej posiadłości i wypuściłam chłopców do środka.
- Chcecie coś do picia?- spytałam.
- Nie dzięki.- odpowiedzieli prawie w tym samym czasie na co na mojej twarzy zagościł lekki, ale szczery uśmiech.
- To chodźcie. Zaprowadziłam ich do salonu, po czym usiadłam na czerwonej, nowoczesnej, skórzanej kanapie.
- No to słucham.- powiedziałam.
- Twój ojciec...- zaczął Harry.
- Przejdźcie do konkretów.- powiedziałam lekko zdenerwowana tym, że chłopak tak przeciąga.
- Charles upozorował własną śmierć, by was chronić. Ciebie i twoją matkę. Zrobił tak, ponieważ nie był do końca tym za kogo go uważałyście. Twój ojciec jest szefem mafii, naszego zespołu.
- Mafii?- powiedziałam jednocześnie się śmiejąc.
- Tak jakby, on to tak nazywa...
- Chyba coś pomyliłeś, mój tata pracował w banku.- przerwałam mu.
- Tak tylko mówił. No więc miał paru wrogów, u których się zadłużył. Grozlili mu, że jak nie odda pieniędzy to coś wam się stanie. Zrozum Camile on nie miał z czego oddać, więc upozorował własną śmierć. Oni już go nie szukają skoro teoretycznie nie żyje.
- Prestańcie mi wciskać wały!- krzyknęłam. Myśleli, że jak wcisną mi taki kit do dam im spokój. Jeden mówi, że zginął w wypadku a tego samego dnia drugi informuje mnie, że mój tata żyje. Wstałam i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju.
- Wyjdźcie.- szepnęłam.
- Co?- powiedział Niall.
- Słyszałeś! Wyjdźcie z mojego domu.- powtórzyłam. Zdezorientowani wstali i podeszli do drzwi. Blondyn spojrzał na mnie.
- Chodź, w końcu sama zrozumie.- powiedział loczek do przyjaciela i tyle ich widziałam. Poszłam do kuchni i sprawdziłam przez okno czy aby na pewno opuścili moją posesję. Nie wierzyłam w żadne ich słowo, dlatego ulżyło mi, gdy widziałam jak zdenerwowani a zarazem zdezorientowani odjeżdżają spod mojego domu. Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej obiad przygotowany wcześniej przez moją mame. Odgżałam go w mikrofali i poszłam z nim do salonu. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i przesunęłam po nim palcem tym samym odbierając połączenie.
- Tak?- spytałam.
- Cześć.- odezwał się wesoły głos Conora.
- No hej.- odpowiedziałam obojętnie.
- Masz może ochotę wybrać się dziś do kina?- spytał. Nie koniecznie chciałam, ale wiedziałam, że jakoś muszę odreagować dzisiejszy dzień.
- W porządku. Przyjedź po mnie o 18.- powiedziałam.
- Okej. A i Camile?
- No?
- Czemu nie było cię dziś w szkole?- spytał. Jak zawsze musiał wszystko wiedzieć.
- Źle się poczułam, ale już jest okej. Muszę kończyć, do zobaczenia.- powiedziałam szybko, po czym się rozłączyłam. Spojrzałam na zegarek. Była 17.16 więc miałam niewiele czasu. Poszłam do kuchni i odstawiłam talerz do zmywarki, po czym pobiegłam na górę by wybrać jakieś ciuchy. Ostatecznie wybrałam czarny sweter i shorty, ponieważ było trochę zimno. Związałam włosy w koka i zanim się obejrzałam była za dziesiąć 18. Zostawiłam mamie kartke z informacją, gdzie idę i o której prawdopodobnie wrócę. Conor punktualnie podjechał pod mój dom o 18. Weszłam do jego auta i przywitałam się z nim na buziaka w policzek.
- Wyglądasz zjawiskowo.- powiedział jednocześnie zmieniając bieg.
- Dziękuję, ty też niczego sobie.- powiedziałam jednocześnie się śmiejąc. Przez całą drogę rozmawialiśmy o wszystkim a jednocześnie o niczym. Pytał mnie jak się czuję, co sądze o tym a co o tamtym, oczywiście nie obyło się bez tamatu miłosnego jego i Kath.
- A właśnie, czemu Kath z nami nie idzie?- spytałam.
- Ma zajęcia. Ale po kinie ma do nas dołączyć.- odpowiedział.
- W porządku.- szepnęłam jakby sama do siebie. Gdy podjechaliśmy pod centrum chłopak zaparkował przed samym wejściem. Wyszłam z auta i spojrzałam na tablicę, na której widniał repertuar.
- To na co idziemy?- spytałam jednocześnie lustrując wszystkie filmy.
- Może na to?- wskazał palcem jakiś horror. Zrezygnowana spojrzałam na niego.
- Może komedia? Nie mam nastroju na horrory.
- Okej to zostań tu a ja pójdę po bilety.- powiedział i poszedł do kasy. Stałam tak przed tablicą i zaczęłam czytać opisy różnych filmów. Szczególnie zaciekawił mnie "Uprowadzona 2". Byłam na pierwszej części, ale jakoś nie miałam czasu na drugą. Te wszystkie sprawy związane z tatą. Jeszcze teraz Niall i Harry, którzy weszli z butami w moje życie i opowiadają jakieś niestworzone historie.
- Jestem.- moje rozmyślenia przerwał przyjaciel, który zaczął wymachiwać biletami przed moją twarzą.
- Oh, okej...- szepnęłam. Nagle odechciało mi się jakiegokolwiek seansu.
- Em, może pójdziemy kiedy indziej?- spytał.
- Nie no coś ty. Niby czemu?
- Odkąd pojawił się tamten koleś zachowujesz się dziwnie...
- Co? Jaki koleś?- zaczęłam się rozglądać.
- No tamten.- dyskretnie się obróciłam a moim oczom ukazały się znajome blond włosy.
- Boże to jest chyba jakiś żart. Lub po prostu słaba komedia...- szepnęłam pod nosem. Niall stał tyłem do mnie z jakimś facetem w czarnej bluzie z kapturem. Może to był Harry? Nie wiem, nie widziałam twarzy. Stałam i gapiłam się tak póki nasze spojrzenia się nie spotkały. Niebieskooki delikatnie się uśmiechnął i szturchnął łokciem swojego towarzysza. Do moich oczu od razu napłynęły łzy. Myślałam, że już nigdy nie zobaczę tej twarzy. Przede wszystkim myślałam, że chłopcy kłamali a jednak wszystko co mówili okazało się być prawdą. Po prostu nie mogłam w to uwierzyć. Kilkanaście, może nawet kilka metrów ode mnie stał mój ojciec.

Jak widać wszystko się powoli rozkręca.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 20-25 KOMENTARZY

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 4

- Mój Boże...- szepnęłam. Właśnie dowiedziałam się, że mój ojciec został zamordowany i co gorsza. Siedzę z jego mordercą w samochodzie,  w zamkniętej przestrzeni.
- Co? Cami! Nie! Źle mnie zrozumiałaś.- powiedział. Spojrzał na mnie. Był zdenerwowany, z resztą ja również.
- Zatrzymaj się!- krzyknęłam a Niall zrobił wręcz przeciwnie. Po moich słowach tylko dodał gazu.
- Camile kurwa daj mi do jasnej cholery wytłumaczyć!- zamknęłam się, lecz nie z jego rozkazu. Po prostu dławiłam się łzami, na szczęście nie dosłownie.- My odmówiliśmy. Słyszysz? Odmówiliśmy.
- Nie wierze ci.- szepnęłam zrozpaczona.
- Ale mogę pomóc ci się dowiedzieć. Cami proszę, spójrz na mnie...- szepnął. Leniwie podniosłam wzrok i spojrzałam na niego swoimi zapłakanymi oczami. Gdy blondyn wytarł swoją ciepłą dłonią pojedynczą łzę spływającą po moim policzku przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, który od razy starałam się zignorować.
- Ufasz mi?- spytał. Odpowiedź była jasna i prosta. Gościa znam przez przypadek, nawet nie wiem skąd i jak. Wie o mnie dużo za dużo, więc chyba jasne, że nie ufałam mu. Ale dla dobra sytuacji musiałam skłamać.
- Ufam.
- To dobrze.- gdy chłopak wypowiedział te słowa mój telefon zaczął głośno dzwonić. Od razu domyśliłam się, że to moja kochana mamusia się mną przejmuje. Czujecie ten sarkazm? No właśnie. Wyjęłam telefon z torebki i przesunęłam palcem po ekranie białego iPhona tym samym odbierając połączenie.
- Tak mamo?- starałam się mówić pewnie.
- Tak mamo? Po prostu tak mamo? A może mamo nie ma mnie w szkole bo jestem... no właśnie, gdzie?!- powiedziała tak głośno, że aż musiałam oderwać telefon od ucha.
- Źle się poczułam i jadę do domu autobusem.- pokazałam Niall'owi znak, że ma być cicho. Ton Elli zmienił się gwałtownie z krzykliwego i złośliwego na łagodny i miły.
- Oj kochanie, mam może wrócić?- spytała.
- Nie mamuś, wszystko jest w porządku.
- Na pewno?- upewniła się.
- Tak, po prostu dostałam miesiączki.- ostatnie słowo wypowiedziałam jak najciszej potrafiłam.- Pa mamo.- powiedziałam zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, po czym się rozłączyłam.
- Muszę wracać.- powiedziałam do blondyna.
- No dobrze...- odpowiedział niezbyt zadowolony. Niebieskooki zawrócił auto i zaczął jechać w kierunku mojego domu. Jechaliśmy w zupełnej ciszy, gdy chłopak puścił radio. Usłyszałam, że nuci jakąś piosenkę pod nosem. Postanowiłam się odezwać, by przerwać tą beznadziejną ciszę.
- Ładnie śpiewasz.- stwierdziłam. Teraz akurat nie kłamałam mimo mojej niechęci skierowanej do niego. Na moje słowa chłopak znowu się zaśmiał.
- Lepiej morduję.- powiedział zupełnie poważnie, jednak i tak wzięłam to za żart.
- Ha ha..- powiedziałam, i nawet nie zauważyłam kiedy podjechaliśmy pod mój dom.- Dziękuję.- szepnęłam. Widziałam jak każde mięśnie chłopaka się napięły a zarys szczęki uwidocznił.- Co ci?- spytałam.
- Co on tu do jasnej kurwy robi?- powiedział sam do siebie zupełnie lekceważąc moje pytanie. Odwróciłam się w kierunku, w którym patrzył Horan.
- To ten twój znajomy?- szepnęłam głupio bo i tak wiedziałam, że brunet nas nie słyszy.
- Pracujemy razem.- odpowiedział. Oboje w tym samym czasie wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się do pojazdu, w którym siedział loczek. Gdy nas zauważył postanowił zaszczycić nas swoim spojrzeniem.
- Co ty tu robisz Hazza?- burknął Niall. Nagle loczek wysiadł i spojrzał mi prosto w oczy.
- To wszystko przez nią. Przez nią James nas szuka.- do moich uszu dotarł ochrypnięty głos Harrego.
- James wie o jej istnieniu?!- blondyn wyraźnie był niezadowolony.
- Trudno by nie wiedział skoro jest córką...- nie dane mu było dokończyć.
- Zamknij się!- warknął Niall.
- Nie nie zamknę się! Jest córką Charlsa, który jest kurwa poetycko mówiąc szefem wszystkich szefów! I co pewnie wcisnął ci kit, że tatuś nie żyje? W jakim świecie ty błądzisz?- o czym on do cholery pieprzy? Jestem chyba na tyle mądra by zrozumieć... a jednak nie.- A ty!- teraz zwrócił się do niebieskookiego.- Chcesz zaprzepaścić wszystko to co osiągnęliśmy przez jakąś małą dziwkę?
- Jak ją nazwałeś?!- krzyknął Niall i przycisnął loczka do maski białego auta.
- Ja już nic nie rozumiem!- powiedziałam całkowicie zdezorientowana. Harry zacisnął usta w cienką linię i prowokacyjnie oblizał swoje pełne malinowe wargi.
- Przepraszam za tą małą dziwkę...- szepnął ze skruchą jednocześnie patrząc w ziemię.
- W porządku.
- Zaprosisz nas do środka? Wszystko ci opowiemy...- odezwał się Styles.
- Nie jestem pewien.- powiedział Niall.
- A ja tak, wchodźcie.- no i się zacznie. W końcu dowiem się prawdy.


Rozdział w sumie nudny, ale musiał być taki a nie inny bo na końcu jak pewnie zauważyliście zaczyna się akcja. NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 10-15 KOMENTARZY
PaniHoranofVictim - ASK

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 3

- To nie jest mój znajomy i on tu zostaje.- powiedziałam patrząc prosto w rozzłoszczone tęczówki blondyna, po czym szybko wsiadłam do samochodu przyjaciółki.- Dziękuję.- szepnęłam, gdy odjechałyśmy.
- Kto to był Camile?- spytała zaciekawiona Kath.
- Nie znam go.- odpowiedziałam w skrócie.
- Oj no daj spokój, chyba mi nie powiesz, że spotykasz takiech nieznajomych przystojniaków na ulicy.- zaśmiała się a ja razem z nią.
- Poważnie, spotkałam go kilka razy, tyle.
- No dobrze, jak nie chcesz to nie mów.- syknęła z uśmiechem na twarzy na co ja głośno westchnęłam. Po paru minutach podjechałyśmy pod nasze liceum. Rudowłosa dziewczyna zaparkowała przed prawie samym wejściem. W tym samym czasie obie pochyliłyśmy się do przodu.
- Czy to...?- powiedziała.
- Nie możliwe...- szepnęłam.
- Kurna Camile! Ty to masz szczęście! Chłopak chodzi za tobą jak cień, spodobałaś mu się.
- Nie sądzę...- odpowiedziałam i zsunęłam się na siedzeniu tak by nie było mnie widać.
- Za późno, zauważył cię.- zaśmiała się Kath. Wyszłyśmy z samochodu i skierowałyśmy się do wejścia. Gdy minęłam blondyna ten złapał mnie za ramie. Zdezorientowana spojrzałam na niego a następnie na przyjaciółkę.
- Poradzę sobie.- skinęłam do rudowłosej, po czym swój wzrok skierowałam od razu na chłopaka.- Nie uważasz to za dziwne? Nie znasz mnie, ja nie znam ciebie i wcale nie chcę poznać, łazisz za mną jak cień na dodatek wiesz gdzie mieszkam i gdzie się ucze. Kim ty do cholery jesteś?!- lekko się uniosłam.
- Jestem Niall miło mi.- uśmiechnął się i podał mi ręke.
- Zapomniałeś wspomnieć, że jesteś chory psychiczne?- szepnęłam na tyle cicho by tylko on mógł to usłyszeć. Na moje słowa chłopak głośno się zaśmiał.- O widzisz? Kolejne objawy.- ponownie szepnęłam, a jego śmiech stał się głośniejszy. Nagle chłopak w ciągu mniej niż sekundy uspokoił się.
- Pojedziesz ze mną Camile.- szepnął mi do ucha a przez moje ciało przeszedł nie przyjemny dreszcz.
- Skąd wiesz jak mam na imie?- spytałam.
- Wiem wszystko.- ponownie się uśmiechnął.- Więc idziemy.
- Nigdzie z tobą nie idę!- krzyknęłam.
- Nie każ mi zabierać cię siłą.- powiedział a ja spojrzałam w jego oczy. Już nie były tak pięknie niebieskie jak ocean, bardziej przypominały mi bagno. Na tą myśl sama się uśmiechnęłam.- I kto tu teraz wygląda jak chory psychicznie Cami?- na te słowa łza w oku mi się zakręciła. Nikt tak do mnie nie mówił od śmierci taty. Wtedy coś mnie olśniło.
- Ufam ci tylko pod jednym względem.- chłopak spojrzał na mnie pytająco a ja kontynuowałam.- Wierze ci, że dużo wiesz o tym mieście. Coś za coś, pojadę z tobą a ty dasz mi kilka informacji.- na moje słowa chłopak wyraźnie się zamyślił.
- Wiem czego chcesz... chodźmy.- podał mi rękę, ale zignorowałam ten gest na co chłopak głośno westchnął.- Nie możesz przyjąć tego cholernego gestu?- spytał, widziałam po jego oczach, że próbuje się kontrolować.
- Nie, nie mogę. Które to twoje auto?- spytałam jednocześnie rozglądając się po parkingu.
- A które chcesz żeby nim było?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Niczego nie ukradniesz, wolę już jechać autobusem.- powiedziałam pewnie.
- Żartuję sobie.- uśmiechnął się, pierwszy raz widziałam taki uśmiech na jego twarzy. Zupełnie szczery, radosny, wyrażał więcej niż tysiąc słów... ale i tak mi się nie podobał. Skarciłam się w myślach.- Ten.- otworzył mi drzwi do wysokiego jeepa. Wsiadłam do samochodu a Niall okrążył pojazd, w którym już chwilę później się znajdował. Odjechaliśmy spod szkoły z piskiem opon.
- Więc...- przerwałam krępującą ciszę. Nie chciałam tu być, ale jednocześnie wiedziałam, że tylko on może mi pomóc, niestety on.
- Więc...- powtórzył Niall.- Dobra, więc tak. Była zima, twój ojciec jak zwykle pojechał do pracy na 7, robotę kończył o 16, dlatego zdziwiło cię i twoją matkę to, że była godzina 19 a on nadal nie wracał. O 20 przyszła do was policja i poinformowała, że wpad w poślizg i niestety nie przeżył. Tak?- spytał a ja cała zalana łzami pokiwałam twierdząco głową.- Camile, twój ojciec wcale nie wpadł w poślizg...- powiedział jednocześnie zbieniając bieg. Położył swoją dłoń na moim kolanie by dodać mi otuchy. Ponownie nie przyjęłam gestu i zepchnęłam jego dłoń z siebie.
- Więc co się stało?- spytałam.
- To było zaplanowane, ktoś wjechał w samóchów twojego ojca i zepchnął go z trasy. Było jasne, że nie przeżyje.- powiedział analizując wszystko w swojej głowie.
- Kto może być tak okrutny?- szepnęłam zadając kolejne pytanie.
- Nie wiesz?- powiedział. Pokręciłam przecząco głową.- Camile, twój ojciec nie był do końca uczciwą osobą. Ja i moi znajomi dostaliśmy zlecenie... na twojego ojca.
- Mój Boże...- szepnęłam. Właśnie dowiedziałam się, że mój ojciec został zamordowany i co gorsza. Siedzę z jego mordercą w samochodzie, w zamkniętej przestrzeni.

NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 10-15 KOMENTARZY

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 2

Grupka chłopaków w moim wieku lub troszkę starszych stała oparta o mojego jeepa. Kto tam stał? Bladego pojęcia nie mam. Wiem tylko, że gdzieś już widziałam te blond farbowane włosy. Wyjęłam klucze od mojego pojazdu i niepewnie podeszłam do auta.
- Przepraszam...- powiedziałam przeciskając się przez kilku dobrze zbudowanych mężczyzn.
- Hola hola! To twoje auto?- spytał jeden. Odwróciłam się i zmierzyłam go wzrokiem. Ciemna burza loków opadała mu na czoło, a on zdenerwowany co chwile poprawiał uczesanie.
- Moje.- odpowiedziałam cicho.
- Przydało by mi się takie.- powiedział i podszedł do mnie. On zrobił krok a ja się cofnęłam, po kilku metrach moje ruchy oniemożliwiło auto a chłopak w przeciągu kilku sekund znalazł się na tyle blisko mnie, że czułam jego zimny oddech na skórze.
- Nie możesz mi go zabrać, tylko to mi po nim zostało...- mówiąc te słowa zadrżała mi warga. To było moją oznaką słabości, z której zielonooki mnie wyśmiał.
- Po kim słońce?- syknął. Nie odpowiedziałam co mu się nie spodobało. Złapał palcami mój podbródek i zmusił bym patrzyła mu w oczy.
- Po...- nie dokończyłam, gdyż mój wzrok napotkał uśmiechniętą twarz blondyna, którego "poznałam" rano. Gdy nasze spojrzenia się spotkały chłopak jakby ożył.
- Zostaw ją Styles, widzisz przecież, że się boi.- podszedł do nas i oderwał dłoń owego Stylesa ode mnie.
- O to chodzi.- syknął przez zaciśnięte zęby.
- Harry zostaw!- powiedział ostro blondyn na co brunet jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki oderwał się ode mnie i w dosłownie sekundzie uspokoił. Stanął, wziął kilka głębokich wdechów i wydechów, po czym spojrzał mi prosto w oczy.
- Czy mogę już jechać?- spytałam.
- A spierdalaj...-odpowiedział brunet z lokami. Na jego słowa otworzyłam auto, w którym już po chwili się znajdowałam i odpaliłam silnik. Odjechałam z tego miejsca jak najszybciej potrafiłam. W pośpiechu dojechałam do domu. Instynktownie spojrzałam na wszystkie okna. "No super, jeszcze jej nie ma"- pomyślałam, po czym spojrzałam na zegarek -21:38. No błagam? Jakiej osoby nie ma jeszcze w domu o tej porze po pracy? Wzięłam do ręki torebkę i kubek z moją kawą. Wypiłam ostatnie łyki napoju, po czym wyszłam z auta. Weszłam do domu i zdjęłam z siebie kurtkę oraz buty. Od razu pobiegłam do łazienki, w której wzięłam ciepły i kojący prysznic. Zmyłam z siebie całe to dzisiejsze dziwne zdarzenie i poszłam do siebie do pokoju. Wybrałam jakąś zwykłą piżamę, po czym się w nią przebrałam. Wskoczyłam do łóżka i otuliłam się ciepłą kółdrą, nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Rano jak zwykle obudziło mnie słońce a nie mama. Odruchowo spojrzałam na komodę, do której Ella zawsze przykleja karteczki z informacją. "Musiałam wyjść wcześniej do pracy, zrobiłam ci naleśniki - są na dole, miłego dnia. Buziaki, mama." 
- Codziennie to samo.- szepnęłam pod nosem sama do siebie. Leniwie wyszłam z łóżka i poszłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i związałam włosy w luźnego koka. Wyraźnie podkreśliłam oczy a na policzki nałożyłam niewielkiej ilości róż. Założyłam na siebie wcześniej wybrane ciuchy. Zadowolona z efektu wyszłam z pokoju łapiąc przy tym swojego iPhona i torebkę. Zeszłam na dół i minęłam kuchnię, w której na blacie leżały naleśniki. Nie miałam ochoty na jedzenie więc po prostu wyszłam z domu. Było już dosyć wcześnie, więc postanowiłam iść do szkoły pieszo. Przyjemne promienie słońca łaskotały moją bladą skórę. Włożyłam w uszy słuchawki i zaczęłam słuchać mojej listy. W pewnym momencie poczułam jak ktoś delikatnie wyjmuje słuchawkę z moich uszu.
- Co ty robisz?- odwróciłam się i od razu rozpoznałam niebieskookiego. No bo w końcu jak nie zapamiętać farbującego się na blond chłopaka?
- Możemy pogadać.- stwierdził a nie zapytał.
- Y nie? Nie możemy?- powiedziałam.
- Jesteś mi coś winna, gdyby nie ja pewnie byłabyś bez auta i nie miała byś nić po tym swoim...- nie dokończył, gdyż wymierzyłam mu mocny policzek.
- Nie wiesz o kogo chodzi i uwarzaj na słowa!- krzyknęłam. Stanął blisko mnie i wyszeptał mi do ucha.
- Maleńka, nie wiesz z kim zadzierasz.- szepnął, po czym musnął ustami płatek mojego ucha. W tamtej chwili miałam ogromne szczęście. Zatrzymał się zamochód a szyba otworzyła.
- Wsiadaj Camile, podwiozę cię! I może twojego znajomego też...- powiedziała entuzjastycznie Kath.
- To nie jest mój znajomy i on tu zostaje.- powiedziałam patrząc prosto w rozzłoszczone tęczówki blondyna, po czym szybko wsiadłam do samochodu przyjaciółki.- Dziękuję.- szepnęłam, gdy odjechałyśmy.

NASTĘPNY ROZDZIAŁ JUTRO JEŚLI BĘDZI 10 KOMENTARZY



piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 1

Ponownie tego tygodnia weszłam do wielkiego szarego budynku, w którym pracowała moja mama. Ciemna, skrzypiąca podłoga dawała o sobie znać z każdym moim krokiem, przez co czułam się co najmniej jak słoń. Szłam wąskim korytarzem mijając przy tym szerokie okna, które oświetlały przejście. Żółte ściany delikatnie jak na mój gust gryzły się z niebieskimi drzwiami. Spojrzałam na tabliczkę, która wisiała na jednych z nich. "Kurator, Ella Jonson". Już miałam nacisnąć na klamkę, gdy drzwi z hukiem się otworzyły a ja wpadłam na rozzłoszczonego blondyna. Zdezorientowana spojrzałam na chłopaka, który odszedł rzucając pod nosem tylko jakieś przekleństwa. "Nic dziewnego, że tu trafił"- pomyślałam patrząc na oddalającą się sylwetkę niebieskookiego. Gdy blondyn wszedł do winy ja spokojnie weszłam do gabinetu mamy.
- Cześć.- powiedziałam na wstępie.
- O Camile! Co ty tu robisz? Nie powinnaś być w szkole?- spytała nawet na mnie nie patrząc.
- No tak... dwie godziny temu skończyłam zajęcia.- nic. Zero reakcji.- Mamo?
- Słysze, Camile jestem zajęta.- odpowiedziała surowo.
- No dobra, czyli nie idziesz? Jak coś jestem w domu.- szepnęłam niezadowolona. Chciałam wyjść, jednak moja ciekawość zwyciężyła.- Kim był ten blondyn?- spytałam. Wtedy rodzicielka po raz pierwszy zaszczyciła mnie swoim spojrzeniem.
- Nie rozumiem czemu interesują cię rzeczy, które w ogóle cię nie dotyczą, Camile. Nie wiem i nie podoba mi się to.- powiedziała w tym samym czasie odkładając ołówek ze zdenerwowania. Zawsze tak robi, inaczej je łamie.
- Ciekawość.- wzruszyłam zażenowana ramionami. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Podniosłam głowę do góry i szukałam jakiegoś punktu zaczepienia wzroku, lecz nic nie znalazłam. Zacisnęłam usta w cienką linię i spojrzałam prosto w oczy Elli.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.- skróciła.
- I mądrości.- odburknęłam po cichu mając nadzieję, że nie usłyszy.
- Czas na ciebie kochanie, idź do domu.- powiedziała i rzuciła we mnie kluczami, które w ostatniej chwili złapałam.
- Pa mamo.- szepnęłam wychodząc z jej biura. Jak mnie to denerwuje, zawsze gdy pytam o jej prace mówi, że to nie moje sprawy i tak dalej. Ale do jasnej cholery przecież nie jest tajniakiem FBI, chyba może mi cokolwiek mówić? Wyszłam z budynku i otworzyłam mojego szarego jeepa, którego ojciec zostawił mi w spadku. Wślizgnęłam się na fotel kierowcy jednocześnie rzucając torebkę na miejsce pasażera. Odpaliłam silnik i powoli ruszyłam z parkingu. Jechałam w samo centrum miasta na spotkanie z znajomymi. Po około piętnastu minutach dojechałam na miejsce. Złapałam w rękę torbę i wysiadłam z auta. Przeszłam kawałek i leniwie otworzyłam drzwi niewielkiej kawiarenki, która wyglądem przypominała bardziej burdel niż lokal użytkowy.
- Cześć.- przytuliłam po kolei moich przyjaciół.
- Co zamawiamy?- spytał Conor.
- Piwo po proszę.- powiedziałam.
- Piwo? Przecież prowadzisz!- powiedziała zbulwersowana Megan.
- Wyluzuj, jedno mi nie zaszkodzi.- powiedziałam, po czym wyjęłam z tylnej kieszeni spodni dziesięciozłotówkę. Po paru minutach kelner przyniósł nam zamówienia. Wzięłam zimną butelkę do dłoni i powli zaczęłam upijać łyki smacznej cieczy. Po jakiejś pół godzinnej zabawie spojrzałam na mojego rolex'a, który widniał zapięty na moim lewym nadgarstku.
- Cholera, muszę się już zbierać!- powiedziałam i w pośpiechu zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Gdy byłam już cała zwarta i gotowa podeszłam do blatu i zamówiłam sobię kawe na "wynos".
- Narka!- wszyscy obecni zamachali mi na pożegnanie. Wyszłam na zewnątrz i od razu przeklnęłam się w duchu za to, że nigdy nie nosze przy sobie jakiejś "mini" parasolki. Zacisnęłam na sobie kurtkę, by było mi cieplej. Upiłam łyka mojego ciepłego latte. "Jak zwykle zajebiste"- pomyślałam biorąc kolejnego łyka wspaniałej kawy. W pewnym momencie zatrzymałam się na środku chodnika. Krople deszczu rozbijały się o każdą część mojego ciała, o każdy milimetr. Stałam jak słup stoli z jednego prostego powodu. Grupka chłopaków w moim wieku lub troszkę starszych stała praktycznie oparta o mojego jeepa. Kto tam stał? Bladego pojęcia nie mam. Wiem tylko, że gdzieś już widziałam te blond farbowane włosy.


Cześć! Jestem "Pani Horan" i będę prowadziła tego bloga. Jak Wam się podoba? :)
Nie wiem ilu komentarzy oczekiwać ale myślę, że za około 10 KOMENTARZY NASTĘPNY